czwartek, 4 lipca 2013

ŻYCIE PIĘKNE JEST.....


Tak sobie siedzę i myślę, że jednak mam farta w życiu. Szczęśliwy dom, rodzina, praca niezła. Najważniejsze że zdrowi jesteśmy, choć znów coś dzieci szwankują. Jestem taką życiową malkontentką. Nie potrafię cieszyć się życiem i tym co ono mi daje, niby jestem świadoma, że mi nie jest źle ale....no własnie zawsze jest jakieś ale. Cieszę się po fakcie a powinnam chłonąc to co mam w trakcie.Chyba największy nasz sukces życiowy to dzieci( zawsze chciałam mieć 2) no i dom, który udało nam się postawić.
Teraz jest to dla mnie takie normalne i oczywiste a jednak. Nie wierzyłam, że będziemy kiedyś mieli swój własny dom a mój mąż pokazał że da się, mimo że czasem dawałam mu nieźle popalić :). A moje dzieci to największa radość w życiu i potwierdzenie tego , że marzenia się spełniają. Olo jak na wcześniaka to super gość, sprawny niesamowicie fizycznie, rozrabiaka do kwadratu, ale kochany . Ża te jego uśmieszki idzię się pociąć. Co dzień go wyściskam , wycałuje i nie żal mi ani jednej nocy, że śpi z nami bo uważam że to nasz czas który nigdy się nie powtórzy. Potem będzie obciachem przytulenie się do mamy, więc korzystam na zapas, chłonę póki się da.
 Tosia, moja super dziewczyna, która już niestety od momentu pójścia do szkoły zmieniła się bardzo. Ma swój świat, zainteresowania, no i nie ma już takiej potrzeby przytulania jak rok temu.
Czasem widząc jak ten czas zasuwa, a szczególnie widać to po dzieciach, chciałabym go zatrzymać i rzec CHWILO TRWAJ.