środa, 19 czerwca 2013

CHOROWANIE

Ja to jestem jak czarownica jakaś. Jak tylko pomyślę że dawno chorzy nie byliśmy to proszę jesteśmy. Olo w niedziele ciepławy był, w pon  dużo gorzej  a we wtorek to massakra jakaś była. Gorączką ponad 39 nie do zbicia do 38 i koniec. Normalnie jakby ktoś dziecko mi zamienił, stękał,jęczał i spał tylko , z jedzenia mleko bo na wszystko inne odruch wymiotny był. Lekarz obstawia zap układu moczowego  bo wcześniej robiłam posiew i był zły. Cóż ponownego moczu nie pobrałam bo młody na zawołanie nie sika - niestety.Ja obstawiam jakieś wirusisko, bo mnie tez dorwało. We wtorek myślałam że padnę z niemocy, gil po pas, ból gardła a głowę rozsadza. Dziś w śr Olo od rana be z temp na razie ale nie wiadomo co dalej. CRp mu robiłam wczoraj jest ok czyli stanu zapalnego nie ma. Wrócił od rana mój mały chłopczyk, śmieje się, chce się bawić troszkę uffff, bo wczoraj myślałam że serce mi pęknie.Nienawidzę jak mi dzieci chorują a ja na to nic nie mogę poradzić.
 Tosiula napisała test zaliczeniowy z całego roku na 6. Jestem z niej dumna, moja mądra dziewczynka. Choć leniwa, ile musi tyle zrobi nic ponad- po tacie to ma, żeby się nie narobić , na skróty i szybko. Ważne że zdolna bestia i mam nadzieje ze tak pozostanie. Za tyd już koniec roku no i może po połowie lipca gdzieś skoczymy nad morze. Bosz jakbym chciała odpocząć , wyspać się. Chyba musielibyśmy niańkę jakąś zabrać ze sobą ( nie myśle tu o babciach bo one sił tez niestety nie mają) a dla Tosi zajęcia na cały dzień załatwić. Przeraża mnie myśl że będzie siedziała ze mną w domu we wakacje mimo że atrakcji ma full koło domu. Basen, plac zabaw, trampolina, ale widzę że ona towarzystwa potrzebuje.Sama na półkolonie nie pójdzie bo pierwszy raz wolałaby z kimś a tu nie bardzo jest z kim bo terminy i plany wakacyjne różne u znajomych niestety. Tak więc czekamy na ozdrowienie, wyklarowanie sytuacji chorobowej i jakiś wyjaździk wakacyjny.....

poniedziałek, 10 czerwca 2013

RÓŻNOŚCI-NOWOŚCI

Czas pędzi, dzieci rosną. W okolicach 19 maja Oluś zaczął raczkować, pięknie do przodu, sam. Jest uparty jak coś mu się spodoba, to nie daje wytchnienia, ćwiczy do upadłego. Raczkowanie idzie mu świetnie więc teraz pora na wstawanie. Od początku czerwca próbuje i cooo..... od weekendu 8 czerwca , sam podnosi się o co da radę, meble, stół, krzesła, niczego się nie boi, przewróci się , czasem zapłacze, pociumka smoka i znów do góry. Massakra z nim jest, jestem zmaltretowana w nocy i nad ranem bo walka na wstawanie trwa od samego świtu a czasem i w nocy, a najlepiej o mamy ramie, nogę o co się da.Jeszcze jeden etap nas czeka - nauka chodzenia , w tym  tempie pewnie niebawem. A i 6 czerwca wybiła się górna dwójka a za nią kolejna dwójka idzie.
Tosia nie może doczekać się końca szkoły. Ostatnio przyniosła kartę z ocenami cząstkowymi. Same 6 i 5 a z muzyki dwie 4, nosz myśleliśmy że się udusimy, słuchu to dziecko chyba po nas nie ma.
Dalej pieczołowicie załatwiam wakacje ( już 4 miesiąc) ale jak widzę jak mój syn drepcze to mi się odechciewa wyjazdu. Siedzenie w małej klicie , zwiewanie na plaży pod warunkiem że będzie pogoda... i płacenie chorej kasy za kwaterę..Jeździmy już w dużym foteliku. Teraz widzę co młody robi , mogę do niego zagadać, włożyć mu smoka, uffff o niebo lepiej.