piątek, 6 września 2013

DIABEŁ NIE WYPĘDZONY....

Ja tam nie czuje, żeby po Chrzcie zmieniło się coś w zachowaniu mego dziecka na lepsze :)
 Wręcz ciekawsze pomysły przychodzą mu do głowy, np wchodzi nóżkami na autko odpychacz i jeździ nim przy meblach - co przyprawia mnie o ból głowy a u małego - pełnia szczęścia.

Sam Chrzest cudo. Takiego Księdza to ja w życiu nie spotkałam. Starszy facet ale pełen ciepła, życzliwości. Nie robił problemu, że Chrzest chcemy nie w 2 i 4 niedziele jak jest ustalone. Zanim rozpoczął Mszę przywitał się z nami, potem na Mszy mówił do nas i chrzestnych po imieniu, tak fajnie, ciepło, nie czuliśmy się kolejnym numerem biorącym Chrzest i dającym kasę jak ma to miejsce w mieście. Było miło, kameralnie i sympatycznie i jeszcze gdyby Olo nie płakał po 20 minutach od rozpoczęcia byłoby idealnie....Ale granie organisty niezwykle go irytowało (chyba zna się chłopak na muzie.....), ale pod koniec zasnął w wózku i było już ok.
W domu było tez fajnie, wszystko się udało, prezenty git ( rowerek, autko, klocki, pieniążki).
Olo wybrał długopis a potem kasę:)
Mam wrażenie , ze mój Roczniak robi się coraz bardziej kumaty.
-Jak coś bierze do ręki to czasem na mnie patrzy i mówi beee z zapytaniem,
-woła rano ta ta ta ta, tak świadomie,
- robi papa.
-cieszy się jak mówię mu że idziemy brum, brum- na spacerek
- cieszy się jak mówię do niego pici, pici
Zaczynamy z synem rozumieć swoje potrzeby ( tzn bardziej ja jego niż on moje:).
Korzystamy ile się da ze słoneczka i pieknej pogody, chodzimy na spacerek rowerkiem i wóziem, skaczemy na trampolinie, poznajemy świat na trawce czworakując jeszcze póki co.......
AAAA idą nam dwie górne czwórki massakra, tony śliny i nocne popłakiwanie. Tez bym się załamała jakbym miała sine dziąsła.