Cieszę się bardzo z faktu , iż moje dzieci maja siebie. Rodzeństwo.... to brzmi tak dostojnie, poważnie.
Niby dwoje ludzi tych samych rodziców a jednak zupełnie inni.
Olo - żywioł, pędziwiatr , nie siedzi tylko biega, usmiechnięty, ale uparty
Tosia- nerwus, narwaniec, ale dużo spokojniejsza, powolniejsza, "fotelowa kotka"
Od kilku dni obserwuję jak Olo bierze ze starszej siostry przykład, zaczyna wchodzić z Nią w kontakt, chce się bawić. Od rana woła Tosia, Tosia, Tosia. Chowa się za stołki barowe i nawołuje Ja, bo tam Ona w weekend pokazała mu jak się bawić, więc On wola i nawołuje i czeka aż Ona przyjdzie. A jak juz jest to ciągnie tam za rękę, kładzie się a Ona prowadzi auto i jadą, tylko ciekawe dokąd.......
Jak Ona przyniesie tam podusię to On tez po podusię leci......
Jak w tv usłyszał piosenkę do której Ona tańczyła to mówi Tosia, Tosia, bo kojarzy.......
Fajnie widzieć jak 2 dzieci łapie ze sobą wspólny kontakt. Cudne to , po prostu , nie mogę sie nadziwic i patrze i patrzę na Nich obydwoje , moi Ci Oni, moi......I czasem tylko żal mi, że lata lecą, niedlugo będą coraz starsi a nie młodsi , zaczną się sprzeczać, kłócić- bo to normalne ....Mam jednak nadzieję, że w dorosłym życiu dojda jednak do porozumienia i będą mogli zawsze na siebie liczyć.
I tylko tak mi smutno, że nigdy już nie doświadczę tego, czego doświadczam teraz- macierzyństwo, wychowywanie, fajna sprawa. I żal , że te lata tak pędzą , a ja bym chciała żeby Oni ciągle mali byli, żebym patrzyła, zapamiętywała te najcudowniejsze chwile Ich i lata.
Kocham ....................................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz